czwartek, 11 sierpnia 2011

Pierwsze dni...

 Już za mną pierwsze dni, w Brazylii :) 

         Podróż, była szybka i przyjemna. Lot Warszawa - Amsterdam minął bez żadnego problemu . Kolejny etap to  przelot z Holandii do Brazylii. Gdy oczekiwałam na wpuszczenie na pokład samolotu podszedł, do mnie młody Brazylijczyk, i spytał się czy jestem z polski – zasugerował się moją marynarką rotariańska do ktorej przyszyłam do polską flagę. Zaczęliśmy rozmawiać, okazało się, że nasze miejsca były obok siebie, we dwójkę zawsze raźniej. W samolocie odebrałam od niego pierwszą lekcję czytania w języku uczył mnie czytać po portugalsku, było dosyć zabawnie :)

W Sao Paulo okazało się, że walizki, które nadałam w Polsce do Kurytyby (tam dopiero miałam się z nimi „spotkać” ) muszę odebrać i nadać ponownie. Czas mnie trochę gonił ale jakoś dałam radę dzięki swej kreatywności (ależ jestem skromna J) moja „kolejka” skróciła się z kilkudziesięciu osób do jednej... W czasie całego zamieszania z ponowną odprawą paszportową, odbiorem i nadaniem bagażu natknęłam się na kilkoro rotarian, wszyscy z wielką chęcią chcieli mi bardzo pomóc, ale w końcu samej mi się udało :) Podczas kiedy nadawałam bagaż, okazało się, że pani obsługująca mnie była jakieś 3 miesiące temu w Polsce, i jej się bardzo podobało.

Kiedy, doleciałam na miejsce na lotnisku, czekała na mnie duży „komitet powitalny”: moje dwie rodziny, konsolier i bardzo mili Polacy. Całą grupą pojechaliśmy do restauracji, było bardzo ciekawie i oryginalnie (po brazylijsku).

         Następnego dnia pojechaliśmy na farmę, gdzie była imprezka ^^ Ledwo przyjechałam, a już jestem na imprezie... J Kolejnego dnia jak wróciliśmy do domu całą rodziną poszliśmy się przejść po terenie należącym do domu. Powiem tak, tu gdzie teraz mieszkam jest : zagajnik bananowców, drzewka pomarańczowe, 2 konie i śliczne widoki !  

         Mój, "1 września" zaczęłam 8 sierpnia :P

Pierwszy dzień w nowej szkole. W klasie zostałam powitana bardzo ciepło. W tym semestrze chodzę do II MA, a w przyszłym (po wakacjach brazylijskich, jakoś w styczniu) pójdę do III -  naszej maturalnej.  Lekcję rozpoczynają się o 7.15 i trwają do 12.30 !!. kiedy wchodzi się do klasy, ma się wrażenie wejścia na aule studencką. Tablica jest jedna dłuuuga,  od „ściany do ściany” J. Nauczyciel tylko chodzi z jednej strony na drugą i pisze na niej lub tłumaczy. Początek mojej nauki w Brazylii to lekcja chemii - powtórka z chemii organicznej (już to raz widziałam na tablicy J ), kolejna lekcja to fizyka - mówiliśmy o dźwięku a na deser angielski – atmosfera przypominała trochę tą ze „Stowarzyszenia umarłych poetów” :) Po obiedzie już w domu, pojechałam z moją host mamą i siostrą do warzywnika. Tam zaczęła się moja pierwsza lekcja portugalskiego :P Podczas chodzenia po sklepie pytałam Marii jak co się nazywa. Ludzie w sklepie mieli ubaw kiedy próbowałam wymówić jakąś nazwę.  np. truskawka - "morango" a winogrona - "uva" (czyt."uwa") W każdym razie warzywa i owoce mam opanowane :D przynajmniej na poziomie sklepu samoobsługowego J.

Jutro koleżanki ze szkoły wyciągają mnie na zakupy, będzie ciekawie ^^

2 komentarze:

  1. Gabi! Cieszę się że w końcu napisałaś! I że ci się podoba:) Musze powiedzieć że troszkę ci zazdroszczę:D Tutaj okropna pogoda i przydałoby się troszkę słoneczka, więc może prześlij nieco brazylijskiego:)
    Baw się dobrze, całuski
    Iga

    OdpowiedzUsuń
  2. Przesylam wam wiele promykow slonecznych z Brazylii !!!!
    Dziekuje Ci strasznie !! Baw sie swietnie, korzystaj z wakacji na maksa !

    OdpowiedzUsuń